Siła patentów: od WWW po gry

WSPÓLNE SPRAWY

/ Archiwum

Siła patentów: od WWW po gry

Siła patentów: od WWW po gry

03.04.12

Z założenia projekt World Wide Web miał być systemem informacyjnym, który umożliwiałby tworzenie zasobów wiedzy, a jednocześnie współpracę w skali globalnej. Projekt traktowany jako usługa wystartował w grudniu 1990 roku, bez ochrony patentowej.

 

Patent na WWW?

– Dość powszechny jest pogląd, że gdyby TimBL uzyskał patent na WWW, to ogólnodostępna globalna sieć w takiej postaci, jaką znamy, byłaby tylko marzeniem – mówi Amadeusz Piesik, niezależny konsultant ds. nowych technologii. I wyjaśnia: – Licencje skutecznie ograniczyłyby nie tylko dostęp do Internetu, ale zapewne także jego rozwój. Być może jednak – a są przecież zwolennicy takiej opinii – rozwój Internetu byłby co prawda inny, ale niekoniecznie wolniejszy i gorszy. 

 

Kim jest tajemniczy TimBL? To sir Timothy John „Tim” Berners-Lee – jego nazwisko mogłoby dzisiaj być znane może nawet bardziej, niż nazwiska Gates i Jobs. Prawie ćwierć wieku temu Tim Berners-Lee zainicjował projekt World Wide Web. Pierwsza strona WWW na świecie (do dzisiaj dostępna pod adresem http://info.cern.ch) to właśnie strona TimBL-a.

 

Czy przykład Tima Bernersa-Lee dowodzi, jak chcą niektórzy, niedoceniania współczesnych nam wielkich postaci nauki? – Nie! – zdecydowanie odpowiada Amadeusz Piesik. – Już w połowie lat 90. ubiegłego wieku japońska Fundacja Nauki i Technologii uhonorowała Bernersa-Lee nagrodą tak prestiżową, że określaną jako japońska Nagroda Nobla.

 

Gwoli ścisłości należy dodać, że dziesięć lat później Królowa Elżbieta przyznała TimBL-owi tytuł szlachecki – za „wkład w ogólnoświatowy rozwój Internetu”.


(Nie)legalność przyzwolona?

Problem patentów dotyczy legalności źródeł w znacznie większym zakresie, niż tylko korzystanie z WWW. – Przykładem są gry komputerowe i programy – uważa Amadeusz Piesik. – W Polsce, podobne jak w wielu innych krajach, zarówno gry, jak i oprogramowanie,  uważane są za dzieło, a w związku z tym chroni je prawo autorskie. W praktyce realne jest jednak napisanie w innym języku programu identycznego pod względem użytkowym. Natomiast w USA autora oryginału chroni patent, a więc zabezpieczenie, które jest bez porównania skuteczniejsze, niż prawo autorskie.

 

Już w 1994 roku Tim Berners-Lee utworzył w słynnym, prestiżowym MIT (Instytut Technologii Massachusetts) tzw. W3C, czyli World Wide Web Consortium. Warto przyjrzeć się tej organizacji – zwłaszcza teraz, gdy dyskusja o korzystaniu z zasobów sieci stała się powszechna i… trudna. Powody są znaczące, jak podkreśla Amadeusz Piesik: – Po pierwsze, W3C skupia najważniejsze, z całego świata, bo od Francji po Japonię, gremia związane z WWW. Po drugie, misją W3C jest Leading the Web to Its Full Potential”, a więc kierowanie jej rozwojem w taki sposób, aby doprowadzić do wykorzystania całego jej potencjału, maksimum możliwości, które stwarza. Takie podejście nie wyklucza przecież prac nad rozwiązaniami, które pozwoliłyby nam, użytkownikom WWW, zapomnieć o sporach wokół legalności korzystania ze źródeł kultury, nauki – i nie tylko. 

 

– Jestem przekonany – mówi Amadeusz Piesik – że również obecnie, gdy rozgorzały dyskusje o dostępie do sieci, można się spodziewać się, iż W3C nie pozostanie bierna wobec problemów z tego zakresu.

 

 Fot.: sxc.hu

 

Zob.: Tim Berners-Lee, Weaving the Web. The Past, Present and Future of the World Wide Web by its Inventor.


(ib)




Publikacja powstała w ramach
Społecznej kampanii edukacyjnej Legalna Kultura




Spodobał Ci się nasz artykuł? Podziel się nim ze znajomymi 👍


Do góry!