Praca dyplomowa na zamówienie – częsta praktyka czy niebezpieczny proceder?

PRAWO W KULTURZE

/ Prawo w praktyce

Praca dyplomowa na zamówienie – częsta praktyka czy niebezpieczny proceder?

Praca dyplomowa na zamówienie – częsta praktyka czy niebezpieczny proceder?

04.09.20

Czy kiedyś przytrafił wam się sen, w którym musieliście powrócić do szkoły i ponownie przejść przez proces edukacji? Dla kilku tysięcy osób, ten koszmar stał się rzeczywistością, gdyż pod koniec sierpnia małopolska policja rozbiła grupą świadczącą usługi tworzenie prac dyplomowych za pieniądze. Dla wielu absolwentów szkół wyższych oznacza to anulowanie uzyskanego stopnia naukowego.


Funkcjonariusze Wydziału Dochodzeniowo-Śledczego Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie od kilku miesięcy rozpracowywali zorganizowaną grupę przestępczą zajmującą się popełnianiem przestępstw polegających na pisaniu prac licencjackich, magisterskich czy doktorskich za pieniądze. Jak czytamy w komunikacie śledczych: „Ustalono, że kilka tysięcy osób dokonało ponad 11 000 opłat na łączną kwotę przekraczającą 7 mln złotych za zlecone prace licencjackie, inżynierskie, magisterskie a nawet rozprawy doktorskie. (…) policjanci z WDŚ, Wydziału Kryminalnego i Laboratorium Kryminalistycznego KWP w Krakowie przystąpili do realizacji w tej sprawie wykonując czynności procesowe na terenie województwa mazowieckiego, warmińsko-mazurskiego, kujawsko-pomorskiego i podkarpackiego. W Warszawie zatrzymano szefa grupy a na terenie kraju kilka osób powiązanych z tym procederem. Policjanci przeszukali szereg mieszkań i posesji zabezpieczając przede wszystkim elektroniczne nośniki pamięci, sprzęt komputerowy, telefony - jako materiał dowodowy” [1].


Jak się okazuje problem jest o wiele większy niż pierwotnie mogłoby się wydawać. Według badań przeprowadzonych przez Ośrodek Przetwarzania Informacji, blisko 8 % zbadanych w 2019 r. prac nosiło znamiona niesamodzielności [2]. Ujmując to inaczej, prawie 10 % uzyskanych tytułów może być nieważnych, a ich właścicieli czekają nie lada kłopoty. Uczelnie, które otrzymały informację, iż w ich murach mogło dojść do obron splagiatowanych prac, zapowiedziały szeroko zakrojoną weryfikację swoich absolwentów. Takiej sytuacji w Polsce jeszcze nie było, stąd ciężko na razie mówić o następstwach tego procederu. Przepisy jednak są i tak warto zwrócić uwagę na 77 z Ustawy – prawo o szkolnictwie wyższym – „W przypadku gdy w pracy dyplomowej stanowiącej podstawę nadania tytułu zawodowego osoba ubiegająca się o ten tytuł przypisała sobie autorstwo istotnego fragmentu lub innych elementów cudzego utworu lub ustalenia naukowego, rektor, w drodze decyzji administracyjnej, stwierdza nieważność dyplomu”. Nie wiemy tylko w jakim zakresie władze uniwersytetów będą korzystały z uprawnień przyznanych przez wyżej przytoczony przepis.


Dziwnym może wydawać się również fakt, iż ogłoszeń dotyczących pomocy w pisaniu czy redagowaniu takich tekstów jest mnóstwo i są one jawne. Nie trzeba schodzić do niższych warstw Internetu czy szukać takich osób w szemranych bramach. To zjawisko powszechne i akceptowalne od wielu lat. Jaka jest zatem różnica? Otóż członkowie rozbitej grupy tworzyli pracę od początku do końca. Od przysłowiowej deski do deski. W takiej sytuacji, student przygotowujący się do obrony przyjmuje całe autorstwo treści stworzonych przez kogoś innego. Mamy wówczas do czynienia z plagiatem. Zgodnie bowiem z art. 115 ustawy o prawie autorskim „Kto przywłaszcza sobie autorstwo albo wprowadza w błąd co do autorstwa całości lub części cudzego utworu albo artystycznego wykonania, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 3”.[3]


Kwestia praw autorskich do prac dyplomowych jest w ogóle dość ciekawa i niestety niezbyt jasna w praktyce. Otóż okazuje się, że nawet gdy praca jest w 100% samodzielna, istnieją pewne rozbieżności interpretacyjne w zakresie następczego wykonywania praw. Podstawą jest art. 8 Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, zgodnie z którym: „Prawo autorskie przysługuje twórcy, o ile ustawa nie stanowi inaczej”. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Przeskakując jednak o kilka stron aktu, trafiamy na rozbudowany art. 15a, którego pierwszy ustęp stanowi, że: „Uczelni przysługuje pierwszeństwo w opublikowaniu pracy dyplomowej studenta. Jeżeli uczelnia nie opublikowała pracy dyplomowej w terminie 6 miesięcy od dnia jej obrony, autor może ją opublikować, chyba że praca jest częścią utworu zbiorowego”. Jest to dużo ingerencja w autorskie prawa osobiste, gdyż jednym z ich elementów jest prawo twórcy do decydowania o pierwszym udostępnieniu utworu. Jednak z uwagi na doniosłość przedmiotu – w tym wypadku pracy, która ma podsumowywać okres edukacji wyższej – jest to poniekąd zrozumiałe. Dodatkowo, warto zwrócić uwagę na zawarty w przepisie termin 6 miesięcy, po którego bezskutecznym upływie, uprawnienie uczelni wygasa, a autor może dysponować wówczas prawami do materiału w dowolny zakresie. No chyba, że wcześniej podpisał z uczelnią umowę przeniesienia praw autorskich do pracy dyplomowej. Jakkolwiek by to nie brzmiało, taki proceder jest całkiem powszechny. Umowa może być zawarta także w formie regulaminu studiów, które każdy uczęszczający ma obowiązek podpisać. Dlatego zawsze należy dokładnie czytać wszystko co podpisujemy. Co ciekawe, Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów w wyroku z 6 kwietnia 2006 r[4]. uznał za klauzulę niedozwoloną zapis, zgodnie z którym student przenosił na uczelnię autorskie prawa majątkowe do swojej pracy dyplomowej nieodpłatnie na wszystkich polach eksploatacji.


Podsumowując, bardzo dużo zależy od postanowień umownych zawartych pomiędzy studentem a uniwersytetem. Pomimo uprawnień ustawowych strony mogą dojść ze sobą do porozumienia i jeżeli zależałby nam na wcześniejszym wydaniu i opublikowaniu pracy (np. z uwagi na jej aktualność), to taka możliwość istnieje. Oczywiście, jeśli praca jest w pełni naszego autorstwa. W innym przypadku, teoretycznie wszystko zależy od prawowitego twórcy np.  ghost writera, któremu zleciliśmy jej napisanie.

Autor: Paweł Kowalewicz prawnik



 Artykuł powstał w ramach projektu

 

Prawa własności intelektualnej? Ja to rozumiem!
Społeczna kampania edukacyjna Legalna Kultura

Projekt zrealizowany przez Fundację Legalna Kultura we współpracy i przy wsparciu finansowym European Union Intellectual Property Office




Publikacja powstała w ramach
Społecznej kampanii edukacyjnej Legalna Kultura




Spodobał Ci się nasz artykuł? Podziel się nim ze znajomymi 👍


Do góry!