Nowelizacja Prawa autorskiego. Co oznacza dla twórców i codziennych użytkowników sieci?

PRAWO W KULTURZE

/ Prawo w praktyce

Nowelizacja Prawa autorskiego. Co oznacza dla twórców i codziennych użytkowników sieci?

Nowelizacja Prawa autorskiego. Co oznacza dla twórców i codziennych użytkowników sieci?

23.04.24

Jeszcze przed wakacjami planowana jest nowelizacja Prawa autorskiego, która jest kolejnym etapem implementacji unijnej dyrektywy Digital Single Market (DSM). Nowela obejmuje bardzo istotne obszary – zarówno dla twórców, jak również dla zwykłych użytkowników sieci.

 

Streaming uregulowany

W polskiej debacie publicznej temat braku rozliczeń pomiędzy serwisami streamingowymi, a twórcami filmów czy muzyki pojawił się nomen omen na fali sukcesu serialu „Wielka Woda”. Produkcja, którą można oglądać na Netflix, odniosła wielki sukces – także za granicą. Niedługo po premierze, gdy serial zaczął zbierać dobre recenzje oraz szeroką publiczność, głos zabrali twórcy produkcji, którzy zaczęli głośno mówić o tym, że nie dostają żadnych tantiem za odtworzenie produkcji. Przyczyną było niedostosowanie prawa polskiego do przepisów unijnych – przedmiotowej dyrektywy DSM. Jak się później okazało, twórcy dostawali wynagrodzenie z organizacji np. z Francji i Niemiec, gdzie dyrektywa został już wcześniej implementowana. W Polsce, gdzie serial mógł zarobić najwięcej, autorzy zostali bez tantiem (wynagrodzenia procentowego należnego twórcom).


„Organizowaliśmy rozmaite debaty i konferencje, do których zapraszaliśmy posłów, europosłów, urzędników Komisji Europejskiej i przedstawicieli resortu kultury. Wielokrotnie spotykaliśmy się z urzędnikami departamentu zajmującego się w Ministerstwie Kultury kwestiami prawnoautorskimi. Nasz prezes, Jacek Bromski, spotykał się z kolejnymi ministrami kultury. Wysyłaliśmy decydentom politycznym liczne pisma z propozycjami rozwiązań legislacyjnych oraz argumentami wskazującymi na zasadność ich przyjęcia. Nasze działania zintensyfikowały się przy przyjmowaniu przez Parlament Europejski i Radę UE dyrektywy o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym. Dyrektywa wprowadziła prawo do proporcjonalnych tantiem z internetu. Obecnie współpracujemy z Ministerstwem Kultury po opublikowaniu projektu ustawy wdrażającej dyrektywę”mówił wówczas dla Wirtualnych Mediów, Dominik Skoczek, dyrektor Związku Autorów i Producentów Audiowizualnych.


Dwa lata później jesteśmy rzeczywiście w przededniu wprowadzenia tych przepisów. W wymiarze praktycznym oznacza to, że umowy licencyjne będą mogły być negocjowane przez organizacje zbiorowego zarządzania prawami, w celu uzyskania najlepszych dla twórców warunków – także w zakresie autorskich tantiem. Zmiana przepisów ma również szerszy wymiar dla naszego Państwa. Jako jedyny kraj UE, który jeszcze nie implementował dyrektywy DSM, płacimy za to karę - 13,7 tys. euro dziennie. Łącznie przez opieszałość polskiego Ustawodawcy, podatnicy zapłacili już za to blisko 14 mln euro. Powstaje teraz pytanie – czy codzienni użytkownicy sieci odczują nowelizacje, a jeśli tak to w jakim zakresie? No cóż, wiąże się to prawdopodobnie ze wzrostem opłat za subskrypcję takich serwisów jak Netflix czy Spotify. Niestety nie wyobrażamy sobie sytuacji, w której to właściciele tych ogromnych platform wezmą na siebie te koszty – podobnie było w przypadku tzw. opłaty reprograficznej.

Sztuczna inteligencja pod kontrolą?


Sztuczna inteligencja (dalej „AI”) zawładnęła debatą publiczną i umysłami użytkowników, w stopniu dotąd niespotykanym. Nie ma co się dziwić to technologia, która otwiera przed nami ogromne możliwości, ale również niemniejsze wyzwania. Przede wszystkim prawnicy pracują w pocie czoła nad sensownym umiejscowieniu wytworów AI w kontekście prawa autorskiego. Drugi temat przewodni to zagadnienie procesu nauki czy trenowania modelów AI. Warto w tym miejscu przytoczyć jeden z pierwszych sporów prawnych na tym polu.


Trójka amerykańskich artystów (Sarah Andersen, Kelly McKernan i Karla Ortiz) wytoczyła proces twórcom Midjourney (generator grafik), Stable Difusion (dostarcza otwarte model AI) oraz platformie Deviant Art, która służy do prezentacji artystów, którzy wrzucają tam swoje prace[5]. Strona powodowa zarzuciła wykorzystanie miliardów grafik, zdjęć i innych prac, znajdujących się na serwerach Deviant Art, do „karmienia” sztucznej inteligencji. To proces tzw. uczenia maszynowego – na podstawie materiału szkoleniowego (w tym wypadku są to prace wizualne, objęte ochroną prawną), algorytm uczy się generować żądane przez użytkownika obrazy. Problem w tym, że Deviant Art, nie poprosił o zgodę artystów, tylko kolokwialne mówiąc „sprzedał bazę” twórcom AI, którzy powołują się na dozwolony użytek, wskazując, że ich technologia, wbrew twierdzeniom zawartym w pozwie, nie tworzy kolaży, zlepków istniejących już prac, a przeprowadza skomplikowane działania polegające na przekształceniu grafik w wyrażenie matematyczne, a następnie, wychodząc od tej podstawy, tworzy nowe, któremu nadaje później formę graficzną. Artyści powodowie, wskazują z kolei na obowiązek uzyskania zgody twórcy (inaczej niż jest to w europejskim systemie) na tworzenie derivative works (dzieł zależnych).


Niezależnie od przyjętego przez sąd rozstrzygnięcia (a ze względu na brak regulacji w tym zakresie, nie można przewidzieć jakie ono będzie), narzędzia typu Midjourney mogą stanowić prawdziwe zagrożenie dla zawodowej egzystencji twórców i artystów. Na przykład weźmy jedną z powódek. Sarah Andersen to popularna ilustratorka, której styl prac jest momentalnie rozpoznawalny. Jeśli użytkownik komercyjny (np. agencja reklamowa), chciałby mieć materiał „w stylu Sarah Andersen”, ale nie chce jej płacić albo tracić czasu na realizacje zlecenia, może za pomocą Midjourney uzyskać np. „grafiki o farmie zwierząt dla dzieci, w stylu Sarah Andersen”. Szybko, tanio, bez potrzeby użerania się z widzimisię artysty, bez potrzeby długotrwałego procesu poprawkowego. Artysta staje REALNIE zbędny, nie mówiąc już o tym, że tego typu działania, okradają go z jego/jej unikatowego stylu, wypracowanej kreski czy indywidualnego, ogólnego klimatu prac.


Dlaczego wspominamy o tej sprawie? Nowelizacja zawiera regulacje właśnie w tym zakresie. Chodzi dokładne o eksplorację tekstów i danych (ang. text-and-data-mining) czyli jak wspomniałem wyżej sposób trenowania AI, z tym że nowa wersja projektu nowelizacji prawa autorskiego zezwala algorytmom AI na eksplorację tekstów i danych w Internecie. Zgodnie z nowym projektem, art. 26(3) znowelizowanej ustawy będzie brzmiał: „Wolno zwielokrotniać rozpowszechnione utwory w celu eksploracji tekstów i danych, chyba że uprawniony zastrzegł inaczej”. W pierwotnej wersji projektu, przepis te kończył się nieco inaczej, a mianowicie sformułowaniem: „z wyłączeniem tworzenia generatywnych modeli sztucznej inteligencji”. Został jednak usunięty pod presją konsultacji społecznych i zarzutów niekompatybilności z prawem unijnym. Co to oznacza dla twórców i użytkowników sieci? AI będzie mogła „uczyć” się na pracach twórców, które znajdują się w Internecie.


Podsumowanie


Zmiany zaproponowane w projekcie nowelizacji ustawy są emanacją kierunku, w którym idzie szeroka rozumiana ochrona własności intelektualnej. Ma to oczywiście swoje plusy i minusy – zarówno dla twórców, jak i zwykłych użytkowników sieci, którzy na co dzień korzystają z wytworów ludzkiej kreatywności. Należy jednak zaznaczyć, że, przynajmniej w zakresie AI, to dopiero początek zmian i już niedługo staniemy przed wyzwaniem przyjęcia wspólnotowego "AI Act", które w sposób przekrojowy zajmuje się systemami sztucznej inteligencji i wprowadza szereg ograniczeń związanych z tworzeniem i korzystaniem z system, umożliwiających np. tworzenie deep-faków – co ostatnio stało się palącym problemem – nie tylko w kontekście wyborów w USA, ale także naruszeń wizerunków i godności prawdziwych osób.

 

Autor – Paweł Kowalewicz, prawnik




Publikacja powstała w ramach
Społecznej kampanii edukacyjnej Legalna Kultura




Spodobał Ci się nasz artykuł? Podziel się nim ze znajomymi 👍


Do góry!