Rozmowy
O pracy twórczej, rzemiośle i artystycznych zmaganiach. O rozterkach w kulturze i jej losach w sieci, rozmawiamy z twórcami kultury.
W tym zawodzie trzeba wiedzieć, że nie zbawisz świata

CZYTELNIA KULTURALNA

/ Rozmowy

W tym zawodzie trzeba wiedzieć, że nie zbawisz świata

W tym zawodzie trzeba wiedzieć, że nie zbawisz świata

28.10.16

– Kiedy rozmawiałam z policjantami, opowiadali mi, że wciąż dużo osób postrzega ich przez pryzmat milicji, ludzie ich nie doceniają lub są wręcz wrogo nastawieni. A wśród tych, których poznałam, był taki rodzaj profesjonalizmu i oddania, że zasługują na wsparcie oraz opiekę, by dbać nie tylko o nich, ale i o ich rodziny, bo to zawód bardzo obciążający psychicznie – opowiada Joanna Kulig, gwiazda filmu „Pitbull. Niebezpieczne kobiety”.


Amerykanie mają swoje uniwersum Marvela, a my od niedawna – uniwersum Pitbulla. Wkrótce dołączy do niego spore grono kobiet. Czy mogłabyś przedstawić swoją bohaterkę?

Zuzę poznajemy nie jako funkcjonariuszkę, ale jako projektantkę wnętrz. To nie jest tak, że ona od razu ma marzenie, żeby zostać policjantką. Obserwujemy cały proces przemiany. Zwykła dziewczyna, która ma całkiem dobry zawód, nieźle zarabia, postanawia całkowicie zmienić swoje życie i wstępuje do szkoły policyjnej. Zdaje egzaminy, zostaje prawdziwą policjantką. Na początku na wszystkie interwencje reaguje jak normalna osoba. Przeraża ją widok zwłok, szokuje ją wszystko, czego doświadcza. Z czasem jednak zaczyna się uodparniać i przechodzi wewnętrzną metamorfozę. Na końcu będziemy mogli zastanowić się, czy Zuza podjęła dobry wybór? Moja bohaterka bez wątpienia jest wielowymiarowa.

Projektowanie wnętrz zamienione na służbę w policji to dość drastyczne przebranżowienie. Jak do niego doszło?

Zuza zapytana, dlaczego chce zostać policjantką, odpowiada żartobliwie: „Chcę sobie odpocząć, wrócić do domu po ośmiu godzinach pracy i mieć luzik”. Jej prawdziwą motywacją jest chęć naprawiania ludzkiego życia. Miałam okazję obserwować prawdziwe policjantki w akcji i naprawdę je podziwiam, bo to niesamowicie trudny zawód. Aby go wykonywać, musisz znaleźć w sobie pewnego rodzaju bezwzględność, ale w stosunku do samego siebie. Podobnie jak lekarz, musisz wyzbyć się naturalnych odruchów ludzkich, takich jak reakcja na widok trupa. Musisz brać udział w bójkach, pacyfikować oprawców, a potem wrócić do zwykłego życia. Absolutnie nie możesz podchodzić do tego emocjonalnie, bo wtedy nie dasz rady wykonywać tej pracy. Kiedy będą Państwo oglądać „Pitbull. Niebezpieczne kobiety”, na pewno zauważą, że Zuza na początku jest delikatna i niewinna, ale z czasem staje się prawdziwym „psem” bez emocji.



Przygotowując się do wywiadu, trafiłam na dość smutny list policjanta, jaki opublikowano na łamach „Gazety Wrocławskiej”. Dowiadujemy się z niego: W policji pracuje zbyt dużo kobiet. Nie sprawdzają się podczas interwencji, są nieudolne, nikt z nimi nie chce pracować. (…) Z policjantką każda najprostsza interwencja wygląda zupełnie inaczej (…) – niestety gorzej. Czy w trakcie przygotowań do roli spotkałaś się z podobnymi opiniami?

Brałam udział w interwencjach z dziewczyną i chłopakiem. Genialny duet. Na drugim patrolu był też duet z rewelacyjną policjantką, która ma męża, rodzinę, trójkę dzieci. Sposób, w jakim potrafiła rozmawiać z ludźmi, był niesamowity. Dlatego nie zgodziłabym się z takim stwierdzeniem. Ale tak jak wszędzie są pewnie dobrzy policjanci i źli policjanci, dobre policjantki i nieudolne policjantki. Kiedy rozmawiałam z policjantami, opowiadali mi, że wciąż dużo osób postrzega ich przez pryzmat milicji, ludzie ich nie doceniają lub są wręcz wrogo nastawieni. A wśród tych, których poznałam, był taki rodzaj profesjonalizmu i oddania, że zasługują na wsparcie oraz opiekę, by dbać nie tylko o nich, ale i o ich rodziny, bo to zawód bardzo obciążający psychicznie. Policjanci podkreślają, że Patryk Vega opowiada o ich środowisku w taki sposób, że więcej osób może docenić pracę mundurowych, poznać to środowisko.

Jak wiele czasu spędziłaś z prawdziwymi policjantami?

Cztery dni. To były różne rodzaje interwencji. Mieliśmy włamanie do sklepu, zdradzonego męża, który odwiedził żonę i nadział się na kochanka, więc rozwalił drzwi, były też rzeczy cięższego kalibru jak wypadek motocyklisty. Nie wyglądało to za dobrze. Jedna z policjantek pozwoliła mi spędzić u siebie dwie noce. Dzięki temu miałam okazję poznać funkcjonariuszki nie tylko od strony służbowej, ale także prywatnej – jak wstaje rano, jak się przygotowuje, robi sobie super makijaż, czesze włosy. W drodze do pracy słucha fajnej muzyki, a potem wchodzi w świat policji. Mogłam przez chwilę uczestniczyć w tym procesie. Zawsze wiedziałam, że to ciężka praca, ale teraz przekonałam się o tym na własnej skórze.

Wyobrażasz sobie, że mogłabyś zostać policjantką?

Zdecydowanie nie, za bardzo bym wszystko przeżywała. W tym zawodzie trzeba wiedzieć, że nie zbawisz świata. Policjant musi wejść, zrobić interwencję, wszystko zanotować i jechać dalej. Kiedy ja byłam jeszcze w emocjach, przeżywałam widoki sprzed chwili, oni już byli w stanie żartować między sobą – to poczucie humoru jest mechanizmem rozładowania napięcia. Oglądając tak drastyczne rzeczy, ciężko byłoby przyjmować je jeden do jednego. W naszym filmie jest dużo humoru, zwłaszcza w dialogach, co bardzo dobrze oddaje prawdziwe rozmowy, żarty między funkcjonariuszami. Oczywiście jest to głównie czarny humor, ale przy takiej pracy nie da się inaczej. Chirurdzy też ponoć mają takie różne żarty kiedy operują.



Czy były jakieś sceny, które nieprzyjemnie Ci się grało?

Nie będę dobrze wspominać sceny interwencji w domu, gdzie było dużo dzieci i alkoholik. To był początek pracy Zuzy. Moja bohaterka jedzie na tę akcję z policjantką, która sama miała problem alkoholowy w domu. Strasznie bije tego mężczyznę. Zuza z jednej strony patrzy na wszechogarniającą biedę i patologię, a z drugiej na swoją koleżankę po fachu, która zachowuje się agresywnie, dopiero później jest to wyjaśnione. Było to trudne do zagrania, były też małe dzieci, które płakały. Nawet gdy oglądałam to już na etapie postprodukcji, strasznie mnie to poruszyło. Scena wyszła wiarygodnie, ale była ciężka do zagrania.

Twoja bohaterka wikła się w bardzo ryzykowny romans z gangsterem. Czy możesz zdradzić, jak do niego doszło? Ze zwiastuna wiemy, że Zuza będzie mieć sporo kłopotów przez tę fascynację.

Oczywiście na początku nie wie, że jej wybranek jest gangsterem. Poznają się w ekstremalnej sytuacji – podczas jednej z pierwszych interwencji Zuzy, gdzie na jej oczach umiera człowiek z rozprutymi wnętrznościami. Remek [gangster grany przez Sebastiana Fabijańskiego – dop. red.] pojawia się tam jako strażak. Wcześniej moja bohaterka, która jest bardzo wrażliwa na punkcie zwierząt, widzi jak ten sam mężczyzna ratuje zwierzaka. Kiedy dochodzi do spotkania, Zuza jest roztrzęsiona, a gdy widzi jego – delikatnego, wrażliwego faceta – zachowuje się irracjonalnie i proponuje mu wspólną przejażdżkę. Od tego się zaczyna. Potem poznaje jego prawdziwą tożsamość. Pojawi się dylemat: po której stronie się opowiedzieć?

Musiałaś nadrobić wszystkie odcinki serialu „Pitbull” i poprzednie części filmu. Jaki jest Twój pierwszy odruch, gdzie szukasz serialu i filmu?

W takich przypadkach zawsze korzystam z legalnych serwisów VOD czy Netflixa. Tam nadrabiam wszystkie zaległości.

„Pitbull. Niebezpieczne kobiety” z pewnością trzeba zobaczyć w kinie. Co powiedziałabyś tym, którzy jeszcze nie są do tego przekonani?

Byłoby idealnie, gdyby oglądanie z legalnych źródeł było dla wszystkich czymś naturalnym, a nie przejawem snobizmu. Działalność Legalnej Kultury jest bardzo ważna, bo to wyraźny sygnał dla wszystkich: „halo, jest problem!”. Fundacja nie tylko pokazuje, że coś jest nie tak, ale też proponuje gotowe rozwiązania. Dzięki temu więcej osób uświadamia sobie, że oglądanie pirackich filmów to obciach. Wreszcie ktoś nagłaśnia całą sprawę, do tego robi to w fajny sposób i dzięki temu prowokuje refleksję, coraz więcej osób zaczyna o tym myśleć i mówić.

Kino ma swoją magię. Wyjście wymaga pewnego wysiłku, ale jest to psychicznie dobre, odświeżające. Kiedy ogląda się coś w dużej grupie, odbiera się to zupełnie inaczej. We współczesnym świecie odzieramy się z różnych rytuałów. Wszystko jest na klik, chcemy mieć cały świat w telefonie. A to rytuały tworzą jakość życia. Wyjście do kina, teatru, zrobienie czegoś wspólnie ze znajomymi jest bardzo dobre. Widzę to po sobie, że na przykład kupiłam zwykły budzik, by to on mnie budził, a nie komórka. Wyczekuję tych momentów, kiedy mogę zrobić coś razem z przyjaciółmi. Spotykamy się nie tylko po to, by iść do knajpy, tylko żeby przeżyć wspólnie jakiś rytuał.



Jest jeszcze druga strona tego zjawiska. Niedawno byłam na festiwalu niewidomych i niedowidzących w Płocku, gdzie pokazywane są filmy z audiodeskrypcją. To festiwal ludzi, którzy mają swoje kółko filmowe, chcą oglądać jak najwięcej, bardzo się angażują. Na spotkaniach z filmowcami zadają bardzo szczegółowe i dociekliwe pytania. Ludzie przyjeżdżają z całej Polski żeby móc się spotkać, poza tym nie jest to tak proste, by obejrzeć film z audiodeskrypcją w Polsce. Kino ich pasjonuje, jest rodzajem odskoczni, a tacy ludzie mają przecież mnóstwo problemów. To jeden z wielu dowodów na to, że chodzenie do kina ma w sobie coś niezwykłego.

W jakim stopniu na planie „Pitbulla” mieliście wiedzę, jak bardzo Wasi bohaterowie czy Wasze wątki są zakorzenione w rzeczywistości? Patryk zawsze podkreśla, że jego historie są oparte na doświadczeniach prawdziwych policjantów. Czy ktoś z obsady miał okazję spotkać się ze swoim „pierwowzorem”?

Patryk równocześnie z filmem wydaje książkę [„Niebezpieczne kobiety”, Wydawnictwo Otwarte – dop. red.], w której opisuje prawdziwe historie, jakie opowiadały mu policjantki. Kiedy miałam jakieś pytanie, on zawsze miał odpowiedź z przykładem wziętym z życia. W scenariuszu mamy kompilację, moja postać składa się z historii kilku prawdziwych funkcjonariuszek. Miałam okazję spotkać się z jedną z policjantek, która złożyła się na prototyp mojej postaci, wiem, że Magda Cielecka i Ania Dereszowska również miały podobne spotkania.

Jak będziesz wspominać współpracę z Patrykiem Vegą?

Wspaniale, to bardzo konkretny człowiek. Pracuje szybko i sprawnie. Cieszę się, że mieliśmy dość długi okres przygotowań do filmu. W trakcie prób mogłam się skupić, a Patryk był absolutnie otwarty. Bardzo skrupulatnie przerobiliśmy scenariusz i skonstruowaliśmy postać, ponieważ wiedzieliśmy, że na planie nie będzie już czasu na wielkie analizy. Dlatego kiedy zaczęły się zdjęcia, byłam tak przygotowana, że musiałam już właściwie tylko zagrać. To się udało dlatego, że Patryk wiedział dokładnie, jak ma wszystko wyglądać i jasno komunikował, czego oczekuje.

Ostatnio pracowałaś ze swoim mężem przy odcinkach piątego sezonu „O mnie się nie martw”, wcześniej spotkaliście się na planie „Disco Polo”. Zastanawiam się, czy fakt, że żyjesz pod jednym dachem z twórcą, ma znaczenie przy pracy z innymi reżyserami?

Według mnie ma, widzę po sobie, że jest to bardzo inspirujące i twórcze. Aktorzy i reżyserzy mają zupełnie odmienne podejścia. Czasami zmagam się u reżyserów z różnymi trudnościami i gdy opowiadam o tym mimochodem mężowi, jemu daje to do myślenia, kiedy on wykonuje swoją pracę. Z drugiej strony kiedy ja słyszę, jakie są jego problemy w pracy z aktorami, to czasami jestem zszokowana i mówię: „Jezu, my to jesteśmy ciężcy”. Także korzyści są po obu stronach. Mnie pozwoliło to spojrzeć na pracę z innej perspektywy i dzięki temu łagodniej postrzegam reżysera – wiem, że to nie jest wszechwiedzący cyborg, który musi odpowiedzieć na wszystkie pytania. Jest to w końcu praca twórcza. Aktor chciałby czasami od razu wszystko wiedzieć, a wiadomo, że nie zawsze jest to możliwe.

Karierę w Hollywood robią tacy aktorzy jak Alicia Vikander, Alexander Skarsgard czy Nikolai Coster-Waldau. Dwójka tych ostatnich zasłynęła dzięki rolom w amerykańskich serialach. W której produkcji Ty chciałabyś zagrać?

Nie wiem, czy bym dała radę, ale jestem zafascynowana serialem „The Affair”. Jest rewelacyjny. Bardzo też bym chciała zagrać w takim serialu jak „Fargo”. Genialny! Bardzo podoba mi się, że policjantka z tej produkcji nie jest jakimś chudzielcem, modelką, tylko korpulentną fajną babką. Fajnie, że wprowadza się na ekran takie charakterystyczne postaci, bardziej ludzkie.



Jakie są Twoje plany na przyszłość?

Skończyłam zdjęcia do nowego filmu Pawła Borowskiego „Ja teraz kłamię”, który będzie miał premierę w 2017 roku. Gram cały czas w przedstawieniu „Róbmy swoje” z piosenkami Wojciecha Młynarskiego w Teatrze Ateneum. Dostałam też nagrodę Arete za debiut w Polskim Radiu, w sumie zagrałam już w pięciu spektaklach radiowych, także bardzo cieszę się, że mogę realizować się również w tej materii.


Rozmawiała: Paulina Grabska




Publikacja powstała w ramach
Społecznej kampanii edukacyjnej Legalna Kultura




Spodobał Ci się nasz artykuł? Podziel się nim ze znajomymi 👍


Do góry!